Trwają intensywne przygotowania do nowego roku szkolnego i artystycznego w Domu Rozwoju. Już we wrześniu ruszają zajęcia artystyczne (plastyczne) w ramach Szkoły Rysunku i Malarstwa, Nocowanki i projekty edukacyjne: Szkoła w Domu Rozwoju, Dom Rozwoju Liceum i edukacja domowa. Właśnie te przygotowania skłoniły mnie do refleksji nad naszą własną przygodą z nauczaniem domowym.
Kiedy po raz pierwszy zetknęłam się z tematem edukacji domowej?
Jeszcze 6 lat temu edukacji domowej (inaczej: ed, nauczanie domowe, homeschooling) w moim świecie bliżej było do mitycznego jednorożca niż do realnego realizowania obowiązku szkolnego. Niby wszyscy wiedzą o kim mowa, ale nikt nie widział na żywo. Kiedy poznałam mojego męża, jego córka była już od kilku lat w trakcie realizowania modelu nauki w domu. Dziwiło mnie, że nie chodzi do szkoły, że nie widzę jej godzinami uczącej się z podręczników. Widziałam za to dużo wyjazdów i spędzania czasu ze znajomymi. Matura pukała do drzwi a ja jako „laik”z ED powtarzałam pod nosem „no pięknie, ciekawe jak ona zda tę maturę”. No i zadała. Z najwyższymi ocenami. Córka dostała się wszystkich uczelni, do których chciała, a nawet zaproszona na Sorbonę.
Skąd pomysł na ED i jak to się zaczęło?
Lockdown spowodował, że młodsza córka kończyła klasę 3 już zdalnie. Mieliśmy dość lekcji online. Wieszającego się Internetu, godzin przed ekranem monitora, skanów prac domowych i zdjęć, które nie chciały się zapisywać w systemie szkoły. To był trudny czas, który pokazał nam (i Wam), że dziecko może się również uczyć w domu. A przy odpowiednim prowadzeniu, może bezstresowo przejść przez edukację i mieć dużo czasu na realizację swoich pasji.
Dodatkowo w podjęciu decyzji o przejściu na nauczanie w domu pomogły nam historie rodziców, którzy mocno przeżywali edukację w szkole klasycznej. Przepełnione klasy, przeładowany program i dodatkowo agresywne zachowania dzieci wobec siebie. Dodajmy do tego dyskryminację ze względu na zamożność czy wyniki i zebrał nam się komplet argumentów za przejściem na naukę z dzieckiem w domu.
Co było najtrudniejsze?
Dla nas? Po pierwsze „odszkolnienie”. Zrozumienie, że w edukacji domowej nie chodzi o wyniki, ale o rozwijanie zainteresowania nauką. W edukacji domowej nie ma dzwonków, prac domowych i usystematyzowanego podziału czasu. Tu patrzy się na dziecko jako jednostkę, a nie statystykę. Kluczowe jest wspieranie chęci do działania.
Dla dziecka – w pierwszym momencie brak kontaktu z kolegami z klasy. Jednak szybko w to miejsce pojawiły się kontakty z dziećmi w ED w innych szkołach – wspólne umawianie się na uczenie czasem u nas, czasem pod okiem mamy koleżanki.
Jak wygląda nauka w edukacji domowej?
ED zastała nas w czwartej klasie. Ten etap to zupełnie nowe przedmioty, które w szkole systemowej prowadzą różni nauczyciele. W domu podzieliliśmy się obowiązkami wspierania córki w nauce – każdy w dziedzinie, w której najlepiej się czuje. Mi przypadły przyroda (biologia), geografia, historia, które lubię. Mąż dostał polski, matematykę i pomoc w języku obcym wspieraną korepetycjami.
Okazało się, że realizację podręcznika przewidzianego na cały rok szkolny, można wykonać w niespełna półtora miesiąca, pracując z dzieckiem godzinę dziennie! Bawiąc się przy tym, robiąc doświadczenia, przebierając za bohaterów książek lub historyczne postaci. Dodatkowo uczyć można się wszędzie, w podróży odwiedzając miejsca historyczne lub pokazując piękno ukształtowania terenu. Gotując — można uczyć miar i wag, a krojąc pizzę ułamków. Omawiać kwasy, zasady i cukry także przy gotowaniu lub robiąc naturalne płyny do czyszczenia.
Ila czasu zajmuje edukacja domowa?
Kiedy rozmawiam o edukacji domowej z rodzicami, których dzieci uczą się w klasycznych szkołach, najczęściej otrzymuję ripostę w postaci „Kochana, kto ma na to czas?”.
Większość rodziców uważa, że po przejściu na nauczanie domowe będą zmuszeni do stałej pracy z dzieckiem, a przecież chodzą do pracy i nie mają na to czasu. Kiedy jednak zaczynam pytać ile dziennie ich córka lub syn spędzają czasu na nauce, okazuje się, że liczba godzin zaskakuje. Przeciętnie uczeń klas 6-8 spędza 6-7 godzin w szkole, dostaje prace domowe niemal z każdego przedmiotu, nad którymi ślęczy dodatkowe 2-3 godziny w domu. Dodajmy, przygotowania do sprawdzianów, czytanie lektur, robienie projektów i jeszcze gdzieś po drodze są zajęcia dodatkowe, a czasem korepetycje.
Z opowieści wiem, że rodzice często pomagają w odrabianiu trudniejszych zadań domowych, a czasem sami nocami przygotowują projekty. Dzieci są przemęczone, zestresowane i żyją pod presją. A prawda jest taka, że nikt z tych „systemowych” rodziców nie liczy tego czasu jako pracy z dzieckiem, która w ED zajmuje godzinę do półtorej dziennie.
Oczywiście prawdą jest, że mój zawód pozwala na poświęcanie większej uwagi, gdyż pracuję popołudniami. Jednak znam wielu rodziców, którzy mają dzieci w ED i dają sobie świetnie radę dzięki wsparciu szkół przyjaznych edukacji domowej. Tak jak w przypadku naszego projektu — Szkoła w Domu Rozwoju umożliwia zwłaszcza młodszym dzieciom realizowanie ED pod okiem edukatorów i nauczycieli w systemie stacjonarnym. Projekt ten jest naszą odpowiedzią na „Kto ma na to czas?”. Odpowiedź brzmi: „MY”. Więcej o projekcie przeczytacie TU.
Planowanie i organizowanie nauki w edukacji domowej – ile czasu potrzeba na naukę?
Moje doświadczenie edukacji domowej dla szkoły podstawowej i dwóch lat liceum zakończonych maturą z wysokimi notami, pokazuje, że praca nad jednym przedmiotem w wymiarze 1 – 1,5 miesiąca, jest wystarczająca.
Pracujemy w zależności od weny – 3 razy w tygodniu lub codziennie. Niektórzy pracują równolegle nad dwoma przedmiotami, łącząc np. historię z polskim, lub przyrodę z chemią czy fizyką. Uczymy się podstawy programowej, która nie jest obładowana materiałem, który ma zapełnić cały rok szkolny.
Jak wspomniałam, podręcznik przewidziany na cały rok szkolny, można przerobić od deski do deski w miesiąc! Dodatkowo w edukacji domowej na początku roku podawany jest zakres tematów egzaminacyjnych, z których mamy się przygotować, więc sprawa jest naprawdę prosta.
Egzaminy ustalamy z wyprzedzeniem i składają się one z dwóch części pisemnej i ustnej. W naszej szkole egzamin będzie realizowany w formie projektowej, która jest bardziej przyjazna niż testy czy odpytywanie. Uczeń w ramach pisemnego pokazuje opisany i przygotowany projekt, który omawia w ramach części ustnej.
A wiecie co jest najfajniejsze? Jeśli dziecko jest chętne i sprawnie podchodzi do egzaminów może już od stycznia mieć wakacje.
Co z socjalizacją w edukacji domowej?
Temat braku kontaktu z rówieśnikami jest kolejnym argumentem pojawiającym się podczas rozmów o nauczaniu w domu. W ramach ED dla uczniów organizowane są spotkania, warsztaty, eventy integracyjne oraz wspólne wyjścia do kina lub teatru. Dzieci mają czas na odwiedzanie się zwłaszcza w starszych klasach, co pokazywała nam starsza córka. Często jeździła do rówieśników, gdzie wspólnie przygotowywali się do egzaminów.
Czasu na wycieczki i wspólne spędzanie czasu jest naprawdę dużo.
A co jeśli nauczanie w domu nie wypali?
Z edukacji domowej zawsze można wrócić do szkoły klasycznej. Sami jesteśmy obecnie w przededniu zmiany ED na bardziej systemowe rozwiązanie. Nasza młodsza córka po dwóch latach podjęła decyzję, że chce, jak to ujęła, „wychodzić z domu”. Dotąd schodziła tylko piętro niżej i już była w szkole. Argument do nas trafił, a kolejne doświadczenie będzie dla niej wartościowym. Będzie mogła zobaczyć, jak wygląda realne życie w szkole i zdecydować czy chce wrócić do edukacji domowej. Oczywiście wybraliśmy placówkę odpowiadającą naszym przekonaniom, a więc alternatywną, niemniej jednak z dzwonkami i lekcjami. Jesteśmy ciekawi tej zmiany, a o postępach będziemy z pewnością pisać na blogu.
Życzymy pięknego nowego roku szkolnego i wspaniałych doświadczeń z edukacją domową. Magdalena Zamojska